Bilans dnia:
-jeden zerwany karabińczyk od smyczy (Tofik-made - rzucali frisbee - nie jemu... nie wytrzymał...)
-dzieło zniszczenia dokończone przez Flawi i jej zęby (smycz nie żyje...
-jedno prawie stracone frisbee (trzeba było rzucać na drugi brzeg strumienia?)
-jeden mokry but (mój)
-3 brudne i zadowolone psy




i złapać! :D





potwory z bagien








rzucone na drugi brzeg frisbee należy natychmiast przejąć i schować na później :)

Uma jako głos zdrowego rozsądku


1 komentarz:
zazdroszczę wodnego/frisbowego spacerku :D
Prześlij komentarz