A czy one w ogóle gdzieś sobie poszły?...
Tofik (wieczny biegacz) co prawda nawet te -10 z wazeliną na łapach znosi dobrze, a przynajmniej nie wygląda na zmarzniętego - (albo udaje mała gnida ;)) - ale ktoś z naszej dwójki (my-ludzie i on-pies) musi wykazać się odrobiną zdrowego rozsądku i mamusinej zapobiegliwości.
Tofikowe futerko cokolwiek solidniejsze od tego jakie mają chińskie grzywacze - jednak sporo "odstaje" od futra huskich czy innych malamutów. Dlatego nasze spacerowe sesje znów zostały skrócone do niezbędnego minimum - reszta w domu.
Żeby tak troszkę świeżego śniegu dopadało i żeby temperatura wzrosła tak do tych -3-4'C - była by zimowa bajka...ych.
Pozostając w zimowej scenerii (z małym niedoborem śniegu) coś Tofikowo-zimowo:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz