Las jak stał - tak stoi, zalew zamarzł tak, że po raz pierwszy mogliśmy bezpiecznie przejść po jego tafli na drugi brzeg, trzcinowiska wciąż obfitują ukochane, kosmate trzciny - czyli po staremu.
Nagromadzona przez ostatnie dni energia musiała znaleźć ujście - oczywiście - musiała. ;) Bieganie, skakanie i zbieranie zakrętów w pełnym pędzie ślizgiem bocznym - bardzo młodemu w rozładowaniu owego nadmiaru pomogło. :)
W drodze powrotnej spotkaliśmy suczkę beagla w rozmiarze XXL. :-) Okazało się, że mieszka ze swoją panią w bloku na przeciwko naszego. Oto jak współcześnie znają się sąsiedzi na blokowych osiedlach - nawet tak dość małych jak to nasze. Choć my przynajmniej poznajemy naszych najbliższych sąsiadów - tych z klatki. Wiem, że są i takie, gdzie nawet ludzie mieszkający drzwi w drzwi w zasadzie się nie kojarzą.
Kilka obrazków z dzisiaj:
Latawiec :)
Tak samodzielnie zdobywamy trzcinki (pokusa jest nie do odparcia):
góra...
...dół
i wspomniana spacerowiczka XXL :)
Z powyższych zdjęć wynika jasno, że Tofik na spacerze głównie skacze - nic bardziej mylnego. ;) Głównie biega (choć bywa, że i przy tym podskakuje - np. kończąc pościg za jakąś szyszką czy piłką w trawie... :D).
3 komentarze:
też dzisiaj byliśmy na takim dłuższym zdjęciowym spacerku... -9 huhu aż się nie chciało do domu wracać :D
pozdrawiamy :)
Świetnego masz psa i naprawdę fajne zdjęcia (no bloga też ;)) Nie rozumie jak można nie znać ludzi z przeciwnego bloku tym bardziej właściciela psa...! ;D W moim przypadku jeśli ktoś w zakresia 30km ma rasowego psa to niemożliwe żebym go nie znać... Życze dużo szczęścia z posiadania psa :)
Pięknie dziękujemy! :)
Ciężkie te dzisiejsze czasy (w kwestii znania się - po sąsiedzku). Niby każdy blisko, zwłaszcza sąsiad - a mamy z nim mniej wspólnego niż z niejednym pół-obcym z FB np.
Prześlij komentarz