Wreszcie zrobiło się "cieplej". Kiedy temperatura (nie tylko w słońcu) wyraźnie zaczyna rosnąć powyżej -10'C czas przyodziać trzewiki, cieplutką śpiworko-kurtkę i na spacer!
Las jak stał - tak stoi, zalew zamarzł tak, że po raz pierwszy mogliśmy
bezpiecznie przejść po jego tafli na drugi brzeg, trzcinowiska wciąż
obfitują ukochane, kosmate trzciny - czyli po staremu.
Nagromadzona przez ostatnie dni energia musiała znaleźć ujście - oczywiście - musiała. ;) Bieganie, skakanie i zbieranie zakrętów w pełnym pędzie ślizgiem bocznym - bardzo młodemu w rozładowaniu owego nadmiaru pomogło. :)
W drodze powrotnej spotkaliśmy suczkę beagla w rozmiarze XXL. :-) Okazało się, że mieszka ze swoją panią w bloku na przeciwko naszego. Oto jak współcześnie znają się sąsiedzi na blokowych osiedlach - nawet tak dość małych jak to nasze. Choć my przynajmniej poznajemy naszych najbliższych sąsiadów - tych z klatki. Wiem, że są i takie, gdzie nawet ludzie mieszkający drzwi w drzwi w zasadzie się nie kojarzą.
Kilka obrazków z dzisiaj:
Latawiec :)
Tak samodzielnie zdobywamy trzcinki (pokusa jest nie do odparcia):
góra...
...dół
i wspomniana spacerowiczka XXL :)
Z powyższych zdjęć wynika jasno, że Tofik na spacerze głównie skacze - nic bardziej mylnego. ;) Głównie biega (choć bywa, że i przy tym podskakuje - np. kończąc pościg za jakąś szyszką czy piłką w trawie... :D).