Po ok. miesięcznej, przymusowej przerwie od wszelkich ponadprogramowych aktywności (typu skakanie i inne takie) powoli wracamy z Holkiem do normalnego życia.
Dotąd poza wspólnym, swobodnym popylaniem z Tofikiem na spacerach (i to pod koniec "urlopu") jej jedyną aktywnością były boiskowe sesyjki z elementów posłuszeństwa - jakieś tam dostawianie, dreptanie przy nodze, zostawanie itd.. W środę za to wybrałyśmy się znów na Kajowy plac zabaw - czyt.: pięknie skoszona, duuża i płaska połać trawki idealna do ćwiczenia z frisbee oraz pięknie zakomarzone - choć z równie ładną trawką - poletko z przeszkodami do agility.
W zasadzie od początku byłyśmy z Holkiem nastawione na frisbee - i tutaj nic się nie zmieniło - planujemy rozwijać zabawę z deklami - na miarę naszych możliwości - to dyscyplina w której bardzo się zakochałam. Do agility od początku podchodzimy "lekko". Ciężko było by podchodzić... "ciężko" i na całkiem poważnie - bo mieszkając w blokach, trudno o własny tor do agi dla częstych i regularnych treningów. Puki co więc, ma to być dla mnie i suczy czysty "fun", przyczynek do budowania kolejnych relacji, nauki porozumienia, nauki samej w sobie.
Bawimy się zatem doskonale - bez "spinki" i uwierających sportowych gaci. ;)
Jest dobre towarzystwo, świetna atmosfera i warunki. Dzięki inicjatywie Kaji dzięki której spotykamy się na jej terenie żeby potrenować to i owo - mieszkanie w blokach przestaje być przeszkodą. :)
...
Wiem jedno - po każdym naszym treningu mam wielki niedosyt. Nie mówiąc już o wielkim spleśniałym niedosycie Holki. Mam też wyrzuty sumienia, że tak mało z suczą w tym kierunku (agi) robimy. Bo ona może dużo! - mówię to ja - zakochana w swoim piesku (w obu :) - choć tu traktuję o jednym) właścicielka. Tyle ile mogłam już zobaczyć biegając z Holką po torku - mówi mi, że zardzewiała pleśń ma potencjał. Jej nieprawdopodobnie sprawnie działający motor w tyłku i prędkości jakie dzięki niemu osiąga na torku przyprawiają mnie - kompletną amatorkę - o zawrót głowy.
Na dziś nie jestem w stanie za nią nadążyć...
Puki co, to ona nadrabia nasze wspólne agi-nieogarnięcie ogromnym zapałem do pracy. Napalony potworek w chwilach mojej bezczynności/rozmowy przeskakuje przez hopki od tak, z własnej woli - pytając po tym wzrokiem - "to co, jedziemy dalej z tym koksem?" :)
foto by Kaja Chudalewska
PS Warunki są tak dobre, że przydało by nam się w "Kamironie" jeszcze kilka
nowych psio-ludzkich twarzy chętnych do aktywnego spędzania czasu,
nauki i zabawy z psem na świeżym powietrzu. Jak wiadomo w kupie raźniej
(kupy nikt nie ruszy ]:-> ). Może niebawem znajdzie się w tym świętym
mieście (i okolicach) kilku śmiałków gotowych dołączyć do nas wraz ze
swoimi psami?
Kilka fotek z ostatniego spotkania. (Wookie, Flawka, Gia)
+ kilka rzutów deklem w wykonaniu Kaji + Gia i Flawka - specjalnie dla fotoreportera. ;)
5 komentarzy:
Buuu, dlaczego ja tak daleko mieszkam ... Może w końcu moja leniwa suka by się zaczęła ruszać. No i by był pretekst żeby mieć drugiego psa :-)
Fajnie, że wróciłyście do agi. i, że ładnie Wam to wychodzi. Życzymy dużoo sukcesów :)
Az nie mogę się doczekać odwiedzin w Waszym rejonie :):)
Boguś - jak potrzebujesz pretekstu - to mogę Ci pomóc. :P
Martyna - dzięki. :)
Fermena - Czekamy! ;)
oj widać że jej się podoba :))
Prześlij komentarz